niedziela, 20 września 2015

Rozdział 4

Rozdział trochę krótki ale nadrabia zajebistością :D pozdrowienia od Fireproof i Phoenix

***

Dylan O'Brien jest wysokim brunetem o brązowych oczach. Przystojny aczkolwiek idiota. Studiuje logistykę tak samo jak Noah. Tak jak ja ma wiele tatuaży. Gdy mnie zobaczył zmierzył nie wzrokiem i  uśmiechnął się łobuzersko.
- No no, nie sądziłem że Cię tu spotkam - spojrzał na Noah – was - dodał z uśmiechem.
- Ja się z tego spotkania nie cieszę - powiedziałam spoglądając na niego.
Był ubrany w czarne spodnie i szarą koszulkę. Na nogach miał czarne adidasy. Bluzka opinała jego mięśnie i ukazywała jego tatuaże. 
-  Zrób zdjęcie. Będziesz mnie mieć na dłużej - spojrzał mi w oczy -  i powieś sobie nad łóżkiem. Kiedy będziesz wstawała zobaczysz chłopaka za którym szalejesz - dodał z uśmiechem.
- Ta już biegnę - odpowiedziałam i odwróciłam się.
- Długo to jeszcze będzie trwać? - spytałam Ethana.
- No z jakąś godzinę. - odpowiedział i kontynuował robotę.
- A co, nasza Brytyjka się niecierpliwi? - odezwał się Dylan. 
Mówiłam już że go nienawidzę ? Nic nie odpowiedziałam. A on poszedł i usiadł na fotelu po drugiej stronie i cały czas się na mnie patrzył.
- Powiem ci czego nie lubię - odezwał się znów - nie lubię być ignorowany a już w szczególności ignorowany przez dziewczyny, no i w dodatku fakt, że jesteś z Londynu - spojrzał mi w oczy - czyni Cię osoba której nie znoszę najbardziej w całym Nowym Yorku - uśmiechnął się chytrze - twój akcent jest wkurwiający.
- Nikt ci nie każe ze mną rozmawiać. Poprawka, to ja nie mam zamiaru z tobą gadać - powiedziałam. 
W tej chwili zadzwonił mój telefon. Jeremie mój straszy brat.
- Witam moją siostrzyczkę - powiedział
- Witam najnudniejszego faceta - odrzekłam z uśmiechem. Kątem oka widziałam jak Dylan mnie obserwuje.
- Mam dla Ciebie wspaniałe wieści - powiedział. Wiedziałam że się uśmiecha.
- No dalej - dodałam.
- Zjazd rodzinny! - wykrzyczał entuzjastycznie
- Boże tylko nie to – rzuciłam. Zjazd rodzinny - kolejna rzecz której nie cierpię.
- Z jakiego to ważnego powodu znów się to dzieje? - musi być jakiś powód.
- Nasza kuzynka Taylor wychodzi za mąż. - powiedział 
- Kto był tak zdesperowany żeby się jej oświadczyć? - zapytałam 
- Nie wiem. Ale wiem za to, że wszystkie ciotki mają przyjechać więc musisz być. Rodziców nie obchodzi to, że nie chcesz. Masz być. Najlepiej by było jakbyś przyjechała z jakimś chłopakiem. Możesz też bez ale licz się z narzekaniem rodzinki – powiedział - Zadzwonię do Ciebie jeszcze w tej sprawie. Trzymaj się, pa - dodał i rozłączył się.
Taylor Park - moja kuzynka od strony mamy. Ulubiona siostrzenica wszystkich ciotek. No a kto by nie lubił wzorowej dziewczyny która wszystkich lubi oprócz mnie. 
Nie lubi mnie za to że nie jestem taka jak ona. 
- Coś się stało? - zapytał Noah 
- Taaaaaa, zjazd rodzinny - jak ja to uwielbiam - powiedziałam z udawanym entuzjazmem.
- No cóż, pojedziesz, pośmiejesz się i wrócisz - rzekł.
- Zapomniałeś o najważniejszej rzeczy - pytania - powiedziałam.
- Jakoś przeżyjesz.- rzekł 
- Czyżbyś bała się jakiegoś głupiego zjazdu rodzinnego ? - spytał zdziwiony Dylan. 
Spojrzałam na niego. Leżał bez koszulki a Clara tatuowała mu bark.
- Nie znasz mnie i mojej rodziny więc się nie odzywaj - powiedziałam.
- W takim razie powiedz mi jaka jesteś - rzekł Dylan.
Ethan skończył robić tatuaż, całe szczęście. Noah podniósł się i poszedł zapłacić. Spojrzałam na Dylana.
- Nie jesteś moją pieprzoną przyjaciółką żebym ci się zwierzała - odpowiedziałam i wyszłam z salonu.