środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 8



~Perspektywa Niny~

Gdy zabrałam telefon Dylanowi sprawdziłam czy czasem ten idiota nic mi  z nim nie zrobił. No tak, ten debil napisał do mojej mamy i siostry. No co za kretyn. Wypytał je kiedy i gdzie będą zaręczyny. No kurwa. Gdy szłam korytarzem wszyscy schodzili mi z drogi. Dziwne. Bardzo dziwne. Gdy skierowałam się na drugi korytarz ktoś mnie szarpnął za ramię i wrzucił do jakiegoś schowka. Ujrzałam nikogo innego jak  wkurwionego O'Briena. 
- Czy Ciebie do reszty pogrzało? Po jaką cholerę mnie tu wepchłeś? 
- Koteczku nie skończyliśmy rozmawiać na parkingu.
- Ja skończyłam. Nie mój problem, że wszystko robisz tak wolno. W łóżku tez taki jesteś ? 
- Skarbie niedługo przekonasz się sama. I będziesz chciała więcej.
- Och, tak naprawdę całe życie o tym marzyłam, a teraz się przesuń.
Chciałam go wyminąć ale oczywiście Dylan mi nie pozwolił i popchnął mnie na ścianę.
- Powiedziałem, że jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać - przysunął się do mnie, przechylił głowę na bok i spojrzał mi w oczy - Jesteś niesamowicie wkórwiająca, ale na twoje szczęście to lubię. Bardzo. 
- Musze Cię zasmucić ty mi się wogóle nie podobasz. W żaden sposób skarbie.
- Ja i tak wiem swoje koteczku, ale skoro jedziemy razem do twojej rodzinki to nie uważasz, że powinniśmy coś o sobie wiedzieć ? 
- Yyy... Nie ? Bo nigdzie razem nie jedziemy.
- Tak więc dzisiaj idziemy na niby randkę - zignorował mnie, cóż za świnia- bądź gotową o 17.
- Dobra - powiedziałam - A teraz gdyby to nie był jakiś wielkim problem to mnie wypuść.
- Jasne koteczku- uśmiechnął się i już miał mnie puścić gdy znów przygwoździł mnie do ściany i musnął moje usta swoimi - To do zobaczenia wieczorem. 
Puścił mnie a ja zszokowana wyszłam z kantorku. Co to do jasnej cholery było ? Oczywiście nie mam zamiaru z nim gdziekolwiek iść. Przez tego ćwoka jestem spóźniona. Gdy weszłam na salę wszyscy momentalnie się na mnie spojrzeli. Olałam to i usiadłam na samym końcu. Wykład ciągnął się w nieskończoność. Profesor mówił coś o psychologicznym podejściu do człowieka. Ale nie to obchodziło mnie w tej chwili. Myślałam jaki cel ma Dylan. No bo raczej bez powodu nie chciałby jechać ze mną na zjazd. Na pewno chce się ze mną przespać. Nie rozumiem ludzi którzy uważają sex za dopełnienie związku. Jeżeli w ogóle Dylan wie co to związek. Nie lubię też jak ludzie okazują sobie zbyt wiele czułości publicznie. Nie cierpię jak rozmawiam z kimś a on w tym czasie całuje się albo obmacuje swojego partnera. Dla mnie miłość to co innego niż to co prezentują dzisiejsi ludzie i media. 
Tak bardzo się zamyśliłam, że nie zwróciłam uwagi jak ludzie wychodzą z sali. Wstałam i szybko wyszłam na korytarz. Gdy szłam na następne zajęcia usłyszałam ten nieznośny ,piskliwy głosik- to musiała być Caroline. 
- Patrzcie dziewczyny jak ona się ubrała. 
Spojrzałam na nią. Stala razem z Dylanem i swoimi koleżaneczkami.
- Droga Caroline - powiedziałam znudzona - Jeżeli masz coś do mnie to proszę Cię napisz to na kartce i wsadź sobie w dupę. Możliwe, żę jest to w tym momencie jedyna żecz jakiej tam jeszcze nie było - dodałam z uśmiechem.
Popatrzyła na mnie zszokowana i cała czerwona ze złości a Dylan zaczął się śmiać.
- Kurwa, ale ci dojebała- powiedział ciągle się śmiejąc.
Spojrzałam na niego z politowaniem i poszłam na zajęcia.
Po zajęciach wpadłam do mieszkania i od razu rozłożyłam się na kanapie. 
- Co na obiad ? - zapytałam Noah. 
- Mnie też miło Cię widzieć. Jak ci minął dzień ? Bo mi wspaniale. Wiesz miałem dziś ciekawe zdarzenie wyobrażasz sobie to...
- Dobra załapałam skończ- zawsze tak robi gdy się nie przywitałam. Wstałam i poszłam coś zjeść. W piekarniku znalazłam pizzę. Zaczęłam jeść kawałek i w tym samym czasie przeglądałam instagram. Co ci ludzie w,stawiają za zdjęcia. Matko, tracę wiarę w ludzkość. Zdjęcia jedzenia są takie głupie. Osoby które takie coś wystawiają powinni wziąć patelkę i jebnąć się nią w głowę. Gdy skończyłam jeść poszłam do swojego pokoju. Włączyłam piosenkę Linkin Park- Numb i poszłam się umyć. Gdy wyszłam spod prysznica założyłam wielkie bokserki i luźną czarna koszulkę. Rozczesałam swoje włosy, umyłam zęby i wyszłam z łazienki. 
Gdy zamknęłam drzwi i odwróciłam się prawie dostałam zawału widząc chłopaka na moim łóżku.
- Hej koteczku chyba nie myślałaś, że możesz mnie tak łatwo olać- powiedział wkurzony Dylan uśmiechając się łobuzersko. 




***
Bardzo przepraszam za to opóźnienie, ale sami rozumiecie- święta, koniec semestru itp. Wiem, że to kiepskie usprawiedliwienie no ale nic nie poradzę :P  Na życzenie wesołych świąt już chyba za poźno, a przed Wielkanocą planuję jeszcze coś wstawić, więc życzę wam szczęśliwego Nowego Roku i miłego czytania 
                                                                                                                                          Phoenix :*

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 7

Matt Stilinski to wysoki, przystojny brunet o zielonych oczach. Tak jak Ian i Kate był tancerzem. Miałam z nim wiele wspólnych zainteresowań. Lubił taką samą muzykę jak ja, uwielbiał grać na konsoli oraz oglądać mecze. Każdy mówił nam żebyśmy spróbowali być razem, ale stwierdziliśmy, że to by nie wyszło, nie czuliśmy do siebie chemii. Lubiliśmy przebywać ze sobą razem ale na tym koniec.
- No więc, to był twój chłopak? 
- Chyba Cię coś boli.
- To twój typ Nina.
- Fakt, ale to straszny idiota i napaleniec.
- Przyłapałaś go, że tak mówisz ?
- Nie, ale każdy tak twierdzi, a po za tym to widać po jego zachowaniu.
- Kiedyś nie oceniałaś ludzi po tym co mówią inni. Zmieniłaś się.
-Racja, kiedyś próbowałam kogoś poznać zanim wyrobiłam sobie opinię. Ale życie mnie zmieniło. Teraz obgaduje kogoś nie poznajac go. 
- Może... Jak on ma na imię ? 
- Dylan.
- Może Dylan chce się z tobą zakolegować, a ty to odrzucasz. Możliwe, że ma ciekawą przeszłość...
- Taaaa zaliczanie wszystkiego co się rusza musi być ciekawe.
- Nie przerywaj mi. Możliwe, że coś go skłoniło do takiego życia, tak jak Ciebie do zrobienia tatuaży i rzucenia szkoły.
- Proszę Cię Matt, jedynie czego on chce, to mnie zaliczyć. Nic więcej. Ale tak nie będzie bo ja nie jestem jakąś szmatą.
- Cholera! Nina! Nie znasz go ! 
- I nie chce go poznać !
- Dlaczego ? 
- Jest chamski, wkurzający i za dużo sobie pozwala. Siła wpakował mnie do samochodu.
- Dobra może to nie było ok, ale jak następnym razem będziesz go wyzywać czy coś to najpierw go poznaj. Już jesteśmy.
- Dobra, dzięki. Wejdziesz ?
- Nie dzięki, może innym razem. I pamiętaj o tym co ci mówiłem. Pa.
- Dobra pa.
Matt miał rację. Oceniłam Dylana nie znając go. Nigdy wcześniej tak nie robiłam. Weszłam do mieszkania. Pusto. Noah pewnie jest na imprezie. Rzuciłam kurtkę i torbę w pokoju i poszłam pod prysznic. Gdy się umyłam uświadomiłam sobie coś. Telefon. Dylan ma mój telefon. 
~Perspektywa Dylana~

Patrzyłem jak dziewczyna odchodzi z tym całym Mattem. Byłem zły. Olała mnie. Żadna dziewczyna nigdy tego nie zrobiła. Coś mnie ciągnęło do tej Brytyjki. To nie była żadna pieprzona miłość. Ja nie wierzę w miłość. Nie potrafiłbym związać się z kimś na całe życie. Nie, to na pewno nie miłość. Wkurwiony wróciłem z powrotem do środka. Na barze leżał telefon. Telefon Niny. Wziąłem go i zacząłem przeglądać. Pisze z kilkoma osobami. Raczej nic nie przykuło mojej uwagi, ale w galerii znalazłem sporo jej zdjęć z grupką ludzi na jakiejś sali. Może coś trenuje. Zapłaciłem i wyszedłem z budynku i skierowałem się do samochodu. Wypiłem w sumie ale mam to gdzieś. W 

czasie jazdy zadzwoniłem do Caroline. Odebrała po pierwszym sygnale.
- Co tam kotek? - usłyszałem jej piskliwy głos.
- Będę u Ciebie niedługo - powiedziałem i rozłączyłem
 się. Dzwonię do niej jak już muszę. A jestem wkurzony więc szybki numerek i nara. Pojechałem pod to damskie bractwo. Różowy brzydki dom. Wszedłem do środka nawet nie pukając w drzwi. W salonie byli moi kumple Tyler i Thomas. To bractwo przypominało bardziej jakiś burdel. Poszedłem do znanego mi pokoju. Na łóżku leżała Caroline w bieliźnie. Jeżeli to można było nazwać bielizną. Jakiś skąpy materiał zasłaniający cycki i tyłek.
- Witaj kochanie.
- Taa cześć.
- Coś nie jesteś w dobrym nastroju, chyba będę musiała to naprawić.
Wstała i wpiła się w moje usta. Szybko przenieśliśmy się na łóżko. Nasz sex nie jest jakiś uczuciowy. Szybki numerek i po sprawie. Po wszystkim wstałem i zacząłem się ubierać. 
- Kiedy znów wpadniesz ? 
- Nie prędko. 
Opuściłem ten cholerny dom. Caroline cały czas myśli że między nami coś będzie czy nawet jest. Ona jest dobra 
tylko w łóżku - w niczym innym. Gdy jechałem do domu telefon zawibrował, ale nie mój tylko Niny. Odblokowałem go. Dostała wiadomość od jakiejś Bonnie.
" Hej kochaniutka, mam nadzieję że przyjedziesz na przyjęcie, bo jak nie to przysięgam, że ci urwę łeb. Do zobaczenia :*" 
Ciekawe kto to ta cała Bonnie. Odpisałem jej w imieniu Niny, że przyjedzie.
Gdy znalazłem się już w domu padłem na łóżku i zasnąłem. 
Rano zaparkowałem samochód na swoim stałym miejscu. Gdy wysiadłem z niego od razu rzuciła się na mnie Caroline. Odepchnąłem ją i przywitałem się z Tylerem i Thomasem. 
- Kochanie, widzimy się dziś wieczorem? - zapytała Caroline.
- Nie - rzuciłem krótko.
Zauważyłem, że ktoś jedzie. Gościu chyba nie wie co to są hamulce. Kierowca zaparkował z piskiem opon przed nami. Gdy tylko drzwi się otworzyły wiedziałem już kto jechał tym samochodem. Nina Harrison. Zamknęła z hukiem auto i skierowała się w naszą stronę. Wyglądała seksownie w czarnych rurkach, luźnej koszulce, kraciastej koszuli przewiązanej w biodrach i  glanach. Nie rozumiem dlaczego dziewczyny na codzień ubierają się jak by szły do burdelu, skoro można wyglądać tak jak ona. Po jej twarzy wywnioskowałem, że była wkurwiona. Uśmiechnąłem się przebiegle.
- Hej koteczku, co u Ciebie? - zapytałem 
- Zamknij się i oddawaj mój telefon- odwarkła. Muszę przyznać ,że wygląda całkiem uroczo gdy jest zdenerwowana. Cholera muszę się wziąć w garść. Od kiedy ja myślę, że ktoś jest uroczy? 
- Yyy... Nie? Znalazłem go wczoraj tam gdzie się widzieliśmy więc jest mój - powiedziałem.
- Co? Jakie spotkanie ? - zapytała Caroline.
- Kochanie, nie zawracaj sobie tym głowy - rzuciła oschle Nina. 
- A ty odczep się od Dylana ! - krzyknęła. Zauważyłem rozbawienie w oczach Niny.
- Dobra nie mam zamiaru rozmawiać z osobami które nawet nie wiedzą co to jest IQ, a ty oddawaj mój telefon idioto- jak na lubię wkurzoną wersję Harrison.
- Oj koteczku, raczej nie wykonam tego co powiedziałaś.
Wyciągnąłem jej telefon z kieszeni i pomachałem przed twarzą. 
- Dylan, cholera nie mam czasu! 
I właśnie w tym momencie Caroline przywarła do mnie ustami. Nina wykorzystała element zaskoczenia i wyrwała mi z ręki telefon. I tym razem odepchnąłem Caroline, ale ona nie przestała i ciągle mnie trzymała. A Harrison spojrzała na mnie i pokazała mi środkowy palec i odeszła. 
- Kurwa, Caroline odpierdol się ! 
Nina chyba nie wie, że ja tak łatwo nie odpuszczam, jeszcze się policzmy.

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 6



Manhattan to cudowne miejsce. Znam je dość dobrze. Często przyjeżdżałam tu gdy byłam jeszcze w szkole baletowej. Jakieś dziesięć minut stąd jest galeria handlowa więc postanowiłam że tam się wybiorę. Gdy szłam, zadzwoniłam do Noah żeby pojechał po mój samochód, który został pod uczelnią. Po obejściu całej galerii kupiłam jedynie złoty naszyjnik w kształcie kołnierza. Niedaleko stąd znajduje się bar, uznałam, że to tam teraz pójdę.  
Gdy znalazłam się przy budynkiem zobaczyłam znajomo wyglądający samochód. Gdzieś go już widziałam ale nie mam pojęcia gdzie. 



Gdy weszłam do środka już wiedziałam skąd znam ten samochód. Jechałam nim dziś rano a jego kierowca siedział teraz przy barze i flirtował z jakąś laską. Skoro tu jest i ja tez tu jestem wpadłam ma genialny pomysł. Skoro i tak się nienawidzimy trzeba coś zrobić żeby nienawidzić się jeszcze bardziej. Podeszłam bliżej tej dwójki.
- Dylan - wykrzyczałam - co ty tu robisz? Co to za dziewczyna?
Jego miną wyrażała więcej niż tysiąc słów, dziewczyna stała jak słup. 
- Nie myśl że jesteś pierwsza, każda laskę wyrywa a potem zalicza i zostawia. 
- Co o czym ona mówi ?
- Nie słuchaj jej to jakaś wariatka.
- Wariatka ? Jeszcze dziś rano mówiłeś mi ze jestem twoim promykiem nadziei, kochaniem a teraz że wariatka ?
Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Widać było ze Dylan jest nieźle wkurwiony.
- Mówiłeś że nie masz nikogo. Jak mogłeś tak mnie okłamać co ?
Widzieć tą dziewczynę było jak wygrać w totka.
- Ona nic dla mnie nie znaczy !
- Nie znaczę? A nasze przyszłe dziecko też będziesz tak traktować ? 
- Co ? Dosyć tego. Wychodzę.
Zabrała torebkę i wyszła. Dylan pobiegł za nią A gdy wychodził spojrzał na mnie a ja posłałam mu zwycięskie spojrzenie i pokazałam środkowy palec. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie whisky. Zadzwonił mój telefon. Brat.
- Halo ? 
- Siema siostra jak tam ci się żyje co ?
- Jakoś leci A u Ciebie ?
- Po staremu dzwonię żeby poinformować Cię że zjazd rodzinny odbędzie się za dwa tygodnie w weekend. Właśnie widzę tą twoją radość.
- Co tak wcześnie? Nie może się to odbyć nie wiem za 5 lat ?
- Wiesz Taylor chce jak najszybciej wyjść za mąż żeby komuś rządzić. 
- A co u Bonnie ? 
- No uczy się, odrabia lekcje, wychodzi z domu itd. Ale powiedz mi, przyjedziesz z jakimś chłopakiem? 
- Nieeee.... Nikt nie jest godzien poznać nasze cioteczki i całą resztę...
Ktoś mi wyrwał telefon z ręki. Spojrzałam kto to taki Dylan. Spojrzał na telefon i przyłożył go sobie do ucha.
- Przykro, mi bardzo ale Nina ma teraz towarzystwo i nie będzie rozmawiać.
I się rozłączył. Usiadł obok mnie i wypił mój trunek. 
- Mogę wiedzieć co cie podkusiło żeby robić takie przedstawienie ? 
Wow nie był zły. Coś nowego. Poprosiłam barmana o jeszcze raz to samo.
- Nie mów ze ci się nie podobało ?
- Mnie podobają się tylko nagie dziewczyny w łóżku. 
- No cóż dzisiaj chyba od tej laski nie dostałeś tego co chciałeś ?
- Trudno było ale twoje marne chęci poszły do kosza bo się mi udało.
Chytry uśmiech zagościł na jego twarzy.
- I ty robisz mi afery że jesteś inny niż mówią wszyscy, a taka jest porostu prawda. 
- Nie znasz mnie.
- Ty też mnie nie znasz. No i jeszcze dziś mi powiedziałeś gdy odjeżdżałeś samochodem ze nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego więc co tu robisz?
Wyjął papierosy z kieszeni i wziął jednego, spojrzał na mnie.
- Chcesz ? 
Kiwłam głową, że tak.
- Nie wiedziałem że palisz. No ale patrząc na twój wygląd mogłem się domyślić.
Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama.
- Hej.
- Wiesz już o zjeździe ?
- Tak Jeremie do mnie dzwonił.
Dylan spojrzał na mnie zaciekawiony.
- To dobrze. Słuchaj wiesz że to ważna impreza rodzinna więc dobrze by było żebyś przyjechała a już najlepiej żebyś zabrała ze sobą jakiegoś chłopaka.
- Mamo nie będę przyjeżdżać z jakimś facetem żeby zadowolić wszystkie ciotki i Taylor. Niech się w ogóle cieszy że przyjadę i będę słuchać jej "cudownych" historii, że wszędzie jej się powodzi i bla bla bla...
- Nina proszę Cię.
- Nie mamo. Taylor przez całe życie mnie poniżała. To przez nią wyjechałam z Londynu i nie będę...
Dylan znów mi wyrwał telefon. Kurwa. 
- Dzień dobry, jestem chłopakiem Niny i z miłą chęcią przejdziemy razem niech mi pani powie kiedy to będzie ?
- Za dwa tygodnie w weekend. I bardzo się cieszę że przyjedziecie razem. I uwierz mi że Nina to spokojna dziewczyna, tylko przeszła wiele w życiu.
- Dobrze rozumiem do zobaczenia.
Patrzyłam na Dylana wkurwiona.
- Coś ty do kurwy zrobił !?
- Mały rewanżyk kochanie.
Uśmiechnął się chytrze.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co teraz się wydarzy ?
- No co takiego ?
- Jedynej rzeczy jakiej nienawidzę to jak ktoś wpierdala mi się w życie rozumiesz to ?
- Jeny co się takiego stało ? Pojedziemy tam i będziemy się świetnie bawić.
- Po pierwsze nie będziemy się bawić, po drugie nigdzie nie pojedziemy, a po trzecie nie odzywaj się do mnie już więcej.
Zabrałam torbę i wyszłam z baru. Buzowała we mnie adrenalina, miałam ochotę coś rozwalić. Kopłam w śmietnik.
- Nie rozumiem dlaczego się tak zachowujesz.
Stał tam oparty o ścianę i mi się przyglądał. 
Odwróciłam się na pięcie i chciałam iść ale wpadłam na kogoś.
- Cholera jasna!
- Nina ? 
Matt. Kumpel ze szkoły baletowej.
- Co ty tu robisz ? 
- A tak jakoś wyszło.
- Dawno się nie widzieliśmy no nie? Co u Ciebie ?
- Naprawdę świetnie, chodź Nina idziemy.
Kurwa czy on może przestać się wtrącać.
- Nie widzisz, że rozmawiam ? 
- Nie no Nina jak przeszkadzam spotkamy się kiedy indziej.
- Słuszna dezycja koleś.
- Nie spokojnie mam czas. Dylan sorka ale nie mam zamiaru rozmawiać z tobą. Matt, jedziesz może w moje okolice?
- Tak tylko muszę skończyć jeszcze po drodzę do takiego kumpla.
- Świetnie, podrzucisz mnie ?
- Jasne, nie ma sprawy, chodźmy. 
Chciałam iść ale ktoś przytrzymal mnie za nadgarstek.
- Nigdzie nie pójdziesz.
- Dylan proszę Cię, odpierdol się w końcu.
Wyrwałam się i poszłam z Mattem do samochodu. Zerknełam jeszcze na Dylana, patrzał na nas. No cóż, trudno, mam to gdzieś. 


***
Szczerze mówiąc to nawet nie chce mi się robić tej jebanej korekty i tracić mój czas skoro wam się nie chce dodać nawet głupiego komentarza. Jedna jedyna osoba umiała napisać ,że faktycznie to czyta ( dziękujemy jeszcze raz Ola xx ). Ja nie wymagam od was jakiś rozbudowanych komentarzy, to może być jedynie "." bylebym tylko wiedziała, że ktokolwiek to czyta. Już zresztą nie chodzi o mnie, bo ja jestem tu tylko od korekty itp, ale jak gadam z Fireproof to na prawdę jest jej przykro, bo ona się stara a nie ma za to nawet głupiego komentarza. Bo tak żeby nie było to opóźnienie jest przeze mnie. Fireproof wysłała mi przedwczoraj już 11 rozdział, ale ja wolę sobie obajżeć serial niż siedzieć i się męczyć przy poprawkach ,żeby zaś pod rozdziałem nie było nawet żadnego komentarza. Pomyślcie jak się czuje teraz autorka która wkłada w to fanfiction całe serce. Może za bardzo się czepiam, i faktycznie jest kilka osób które faktycznie coś komentują ( i szczeże je doceniam i szanuję), no ale każdy ma gdzieś kres swojej cierpliwości a moja się właśnie skończyła. Nie wiem czy cokolwiek to zmieni ale musiałam napisać co myślę, bo nie mogłam tego dłużej trzymać w sobie, a z naszej dwójki to Fireproof jest ta miła, cierpliwa i taktowna.
Pozdrawiam Phoenix

niedziela, 18 października 2015

Witajcie bardzo was przepraszamy ale rozdział dziś się nie pojawi, bo miałyśmy dużo nauki a czasu było mało. Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział wiec nie powiem wam dokładnej daty.
Mam nadzieje, że ktoś czyta to co dodajemy.
Jeszcze raz przepraszamy.
Pozdrawiam Fireproof; )

sobota, 10 października 2015

Witajcie chcemy  sie zapytać czy ktoś to czyta jeżeli tak to
bardzo  was proszę o zostawianie komentarzy. Bo nie wiemy czy mamy dodawać nowe rozdziały.
Pozdrawiam Fireproof :)

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 5

      Niedziela minęła mi dość szybko, nie myślałam dużo o spotkaniu Dylana w salonie. Cieszyłam się że odwiedziłam Kate i Iana. W niedzielę wieczorem byłam już w mieszkaniu. Całe szczęście że jutrzejsze zajęcia zaczynają się dopiero o 10. Noah nie ma tyle szczęścia i musi być na uczelni już o 8 rano. Studiuje  logistykę. Nie mam pojęcia co go skłoniło do takiego wyboru, choć sama nie mam też pojęcia dlaczego poszłam na psychologię. Noah ma kręcone blond włosy ciemniejsze u nasady. Jest wysoki i dobrze zbudowany. W sumie to niezłe z niego ciacho. 
      W poniedziałek wstałam po ósmej i poszłam zjeść śniadanie. Zadzwonił mój telefon. Numer nieznany.
- Halo?
- Siema, zapomniałem telefonu. Mogłabyś go zabrać i mi przekazać zanim pójdziesz na zajęcia? - poprosił Noah
- Spoko, nie ma sprawy -odpowiedziałam 
- Dobra pa -powiedział i się rozłączył
      Po śniadaniu ubrałam się w czarne leginsy, czerwoną  koszulkę z nadrukiem Marvel, jeansową kamizelkę  i do tego czapkę skarpetę oraz czarne botki.





 Wzięłam jeszcze torbę i wyszłam z mieszkania. Wsiadłam do mojego czarnego BMW i pojechałam na uczelnię. Zaparkowałam samochód na parkingu i poszłam szukać Noah. Z jego planu zajęć wnioskuję ,że znajdę go pod salą 116. Gdy szłam poczułam jak ktoś pociągnął mnie z bara. 
-  Co jest do cholery?  - zapytałam podnosząc głos.
-  Nie widzisz że idę?  - powiedział piskliwy głos należący do Caroline Hooper. Zdzira. Blondynka wyglądająca i ubierająca się  jak dziwka.
- Spierdalaj -powiedziałam, i poszłam dalej.
Nigdy jej nie lubiłam i nie będę lubić. Gdy znalazłam salę wyszedł z niej Noah.
- Dzięki wielkie ale muszę już lecieć pa - powiedział szybko i poszedł sobie.
Super. Gdy się odwróciłam wpadłam na kogoś.
- Oj kochanie chyba muszę Cię zabrać na kurs chodzenia  - znam ten głos. Kurwa mać, Dylan. Czego on znów ode mnie chce. Zawsze muszę na niego wpaść cholera jasna.
- Dzięki ale nie chodzę nigdzie z dupkami - powiedziałam i ominęłam go. Lecz po chwili poczułam szarpniecie na nadgarstku. 
- Mówiąc dupek masz na myśli mnie?  - zapytał. Na jego twarzy malowała się złość.
- A widzisz tu kogoś innego? - chce go zdenerwować i chyba mi to wychodzi. Jego oczy zrobiły się ciemne jak węgiel wow takiej reakcji na słowo dupek nigdy nie widziałam. Chłopak schylił się i przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Cholera jasna puść mnie ty gnoju - krzyczałam i biłam go w plecy, ale on mnie ignorował – Słyszysz? Masz mnie postawić na ziemi w tej chwili - darłam się ale on nic nie wzruszony szedł dalej. Dlaczego nikt nie reaguje? A no tak, nikt mu się nie sprzeciwi, a po za tym byliśmy sami.
- Marne szanse że cie posłucham, musisz się nauczyć, że mnie się nie obraża kotku.- powiedział przez zęby. 
Cholera jasna, genialna ja nie przewidziałam tego, że może się tak stać. Postanowiłam że jak tylko postawi mnie na ziemi to mu ucieknę. No ale tak się nie stało bo rzucił mnie do swojego samochodu. I zamknął drzwi. 



Szarpałam za klamkę, uderzałam w szybę ale nic się nie działo.
- Przestaniesz w końcu? - warknął 
- Nie - odpowiedziałam z jadem w głosie. 
- Masz kurwa przestać albo będziesz jechała w bagażniku - powiedział jeszcze bardziej wkurzony.
- Nigdzie nie chce z tobą jechać, wypuść mnie! - krzyczałam
- Uspokój się, nic ci nie zrobię- powiedział i ruszył samochodem. Świetnie, po prostu świetnie, będę musiała jechać z nim Bóg wie gdzie. Jechaliśmy w ciszy. Spojrzałam na Dylana, był zapatrzony w drogę. Miałam okazję zobaczyć jego tatuaże. Miał wytatuowaną całą prawą rękę. Jego tatuaże przedstawiały jakieś pierdoły: deska, książka, radio, róża i jakieś chińskie litery. Ciekawiło mnie czy tylko ręce ma wytatuowane. 
- Patrzysz się - powiedział - jak będziesz chciała to mogę zdjąć koszulkę, ale musisz sobie zasłużyć.
- Super - odpowiedziałam z sarkazmem.
- Opowiedz coś o sobie - nakazał ciągle patrząc się w drogę.
- O mój Boże słynny Dylan O' Brien chce żebym mu coś o sobie powiedziała, cóż za zaszczyt skacze z radości - powiedziałam.
- Zawsze używasz tyle sarkazmu w rozmowie? - zapytał.
- Nie tylko jak z tobą rozmawiam - odpowiedziałam. 
- Wezmę to za komplement - powiedział z uśmiechem.
Debil, debil i jeszcze raz debil. Jadę z jakimś psychopatą w zamkniętym samochodzie. Cudownie.
- Miałaś mi coś opowiedzieć- znów się odezwał.
- Emmm... - udałam zamyślenie - Nie - dodałam.
- Dlaczego taka jesteś? - zapytał. Spojrzałam na niego. - Taka zamknięta, udająca twardą, ciągle chcesz się kłócić. I masz pełno tatuaży, a żadna dziewczyna taka nie jest. Myślę ze coś się wydarzyło w twoim życiu i dlatego taka jesteś. Chcę Cię poznać.- powiedział.
- Proszę Cię nie udawaj że chcesz mnie poznać. Ty tylko zaliczasz panienki i imprezujesz nic więcej. Nie obchodzi cię kto co czuję z wyjątkiem samego siebie. Martwisz się tylko o siebie. Wszyscy to wiedzą - rzuciłam.
- Ach tak. Czyli wierzysz w to co mówią inni. Myślałem, że jesteś inna ale jesteś taka jak wszyscy. Oceniasz książkę po okładce. Nie wiem po co w ogóle chciałem cie poznać i gdziekolwiek zabrać - powiedział wkurzony.
- Zatrzymaj ten jebany samochód ! - krzyknęłam.
Zrobił to co kazałam. Chciałam otworzyć drzwi ale były zamknięte. 
- Otwórz tę drzwi - warknęłam.
- Mam nadzieję ze więcej cie nie spotkam- powiedział z jadem w głosie.
Otworzył drzwi, zabrałam torbę i wysiadłam. A on odjechał . Spojrzałam gdzie jestem.
Manhattan. Nie tak źle.

niedziela, 20 września 2015

Rozdział 4

Rozdział trochę krótki ale nadrabia zajebistością :D pozdrowienia od Fireproof i Phoenix

***

Dylan O'Brien jest wysokim brunetem o brązowych oczach. Przystojny aczkolwiek idiota. Studiuje logistykę tak samo jak Noah. Tak jak ja ma wiele tatuaży. Gdy mnie zobaczył zmierzył nie wzrokiem i  uśmiechnął się łobuzersko.
- No no, nie sądziłem że Cię tu spotkam - spojrzał na Noah – was - dodał z uśmiechem.
- Ja się z tego spotkania nie cieszę - powiedziałam spoglądając na niego.
Był ubrany w czarne spodnie i szarą koszulkę. Na nogach miał czarne adidasy. Bluzka opinała jego mięśnie i ukazywała jego tatuaże. 
-  Zrób zdjęcie. Będziesz mnie mieć na dłużej - spojrzał mi w oczy -  i powieś sobie nad łóżkiem. Kiedy będziesz wstawała zobaczysz chłopaka za którym szalejesz - dodał z uśmiechem.
- Ta już biegnę - odpowiedziałam i odwróciłam się.
- Długo to jeszcze będzie trwać? - spytałam Ethana.
- No z jakąś godzinę. - odpowiedział i kontynuował robotę.
- A co, nasza Brytyjka się niecierpliwi? - odezwał się Dylan. 
Mówiłam już że go nienawidzę ? Nic nie odpowiedziałam. A on poszedł i usiadł na fotelu po drugiej stronie i cały czas się na mnie patrzył.
- Powiem ci czego nie lubię - odezwał się znów - nie lubię być ignorowany a już w szczególności ignorowany przez dziewczyny, no i w dodatku fakt, że jesteś z Londynu - spojrzał mi w oczy - czyni Cię osoba której nie znoszę najbardziej w całym Nowym Yorku - uśmiechnął się chytrze - twój akcent jest wkurwiający.
- Nikt ci nie każe ze mną rozmawiać. Poprawka, to ja nie mam zamiaru z tobą gadać - powiedziałam. 
W tej chwili zadzwonił mój telefon. Jeremie mój straszy brat.
- Witam moją siostrzyczkę - powiedział
- Witam najnudniejszego faceta - odrzekłam z uśmiechem. Kątem oka widziałam jak Dylan mnie obserwuje.
- Mam dla Ciebie wspaniałe wieści - powiedział. Wiedziałam że się uśmiecha.
- No dalej - dodałam.
- Zjazd rodzinny! - wykrzyczał entuzjastycznie
- Boże tylko nie to – rzuciłam. Zjazd rodzinny - kolejna rzecz której nie cierpię.
- Z jakiego to ważnego powodu znów się to dzieje? - musi być jakiś powód.
- Nasza kuzynka Taylor wychodzi za mąż. - powiedział 
- Kto był tak zdesperowany żeby się jej oświadczyć? - zapytałam 
- Nie wiem. Ale wiem za to, że wszystkie ciotki mają przyjechać więc musisz być. Rodziców nie obchodzi to, że nie chcesz. Masz być. Najlepiej by było jakbyś przyjechała z jakimś chłopakiem. Możesz też bez ale licz się z narzekaniem rodzinki – powiedział - Zadzwonię do Ciebie jeszcze w tej sprawie. Trzymaj się, pa - dodał i rozłączył się.
Taylor Park - moja kuzynka od strony mamy. Ulubiona siostrzenica wszystkich ciotek. No a kto by nie lubił wzorowej dziewczyny która wszystkich lubi oprócz mnie. 
Nie lubi mnie za to że nie jestem taka jak ona. 
- Coś się stało? - zapytał Noah 
- Taaaaaa, zjazd rodzinny - jak ja to uwielbiam - powiedziałam z udawanym entuzjazmem.
- No cóż, pojedziesz, pośmiejesz się i wrócisz - rzekł.
- Zapomniałeś o najważniejszej rzeczy - pytania - powiedziałam.
- Jakoś przeżyjesz.- rzekł 
- Czyżbyś bała się jakiegoś głupiego zjazdu rodzinnego ? - spytał zdziwiony Dylan. 
Spojrzałam na niego. Leżał bez koszulki a Clara tatuowała mu bark.
- Nie znasz mnie i mojej rodziny więc się nie odzywaj - powiedziałam.
- W takim razie powiedz mi jaka jesteś - rzekł Dylan.
Ethan skończył robić tatuaż, całe szczęście. Noah podniósł się i poszedł zapłacić. Spojrzałam na Dylana.
- Nie jesteś moją pieprzoną przyjaciółką żebym ci się zwierzała - odpowiedziałam i wyszłam z salonu.