niedziela, 4 października 2015

Rozdział 5

      Niedziela minęła mi dość szybko, nie myślałam dużo o spotkaniu Dylana w salonie. Cieszyłam się że odwiedziłam Kate i Iana. W niedzielę wieczorem byłam już w mieszkaniu. Całe szczęście że jutrzejsze zajęcia zaczynają się dopiero o 10. Noah nie ma tyle szczęścia i musi być na uczelni już o 8 rano. Studiuje  logistykę. Nie mam pojęcia co go skłoniło do takiego wyboru, choć sama nie mam też pojęcia dlaczego poszłam na psychologię. Noah ma kręcone blond włosy ciemniejsze u nasady. Jest wysoki i dobrze zbudowany. W sumie to niezłe z niego ciacho. 
      W poniedziałek wstałam po ósmej i poszłam zjeść śniadanie. Zadzwonił mój telefon. Numer nieznany.
- Halo?
- Siema, zapomniałem telefonu. Mogłabyś go zabrać i mi przekazać zanim pójdziesz na zajęcia? - poprosił Noah
- Spoko, nie ma sprawy -odpowiedziałam 
- Dobra pa -powiedział i się rozłączył
      Po śniadaniu ubrałam się w czarne leginsy, czerwoną  koszulkę z nadrukiem Marvel, jeansową kamizelkę  i do tego czapkę skarpetę oraz czarne botki.





 Wzięłam jeszcze torbę i wyszłam z mieszkania. Wsiadłam do mojego czarnego BMW i pojechałam na uczelnię. Zaparkowałam samochód na parkingu i poszłam szukać Noah. Z jego planu zajęć wnioskuję ,że znajdę go pod salą 116. Gdy szłam poczułam jak ktoś pociągnął mnie z bara. 
-  Co jest do cholery?  - zapytałam podnosząc głos.
-  Nie widzisz że idę?  - powiedział piskliwy głos należący do Caroline Hooper. Zdzira. Blondynka wyglądająca i ubierająca się  jak dziwka.
- Spierdalaj -powiedziałam, i poszłam dalej.
Nigdy jej nie lubiłam i nie będę lubić. Gdy znalazłam salę wyszedł z niej Noah.
- Dzięki wielkie ale muszę już lecieć pa - powiedział szybko i poszedł sobie.
Super. Gdy się odwróciłam wpadłam na kogoś.
- Oj kochanie chyba muszę Cię zabrać na kurs chodzenia  - znam ten głos. Kurwa mać, Dylan. Czego on znów ode mnie chce. Zawsze muszę na niego wpaść cholera jasna.
- Dzięki ale nie chodzę nigdzie z dupkami - powiedziałam i ominęłam go. Lecz po chwili poczułam szarpniecie na nadgarstku. 
- Mówiąc dupek masz na myśli mnie?  - zapytał. Na jego twarzy malowała się złość.
- A widzisz tu kogoś innego? - chce go zdenerwować i chyba mi to wychodzi. Jego oczy zrobiły się ciemne jak węgiel wow takiej reakcji na słowo dupek nigdy nie widziałam. Chłopak schylił się i przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Cholera jasna puść mnie ty gnoju - krzyczałam i biłam go w plecy, ale on mnie ignorował – Słyszysz? Masz mnie postawić na ziemi w tej chwili - darłam się ale on nic nie wzruszony szedł dalej. Dlaczego nikt nie reaguje? A no tak, nikt mu się nie sprzeciwi, a po za tym byliśmy sami.
- Marne szanse że cie posłucham, musisz się nauczyć, że mnie się nie obraża kotku.- powiedział przez zęby. 
Cholera jasna, genialna ja nie przewidziałam tego, że może się tak stać. Postanowiłam że jak tylko postawi mnie na ziemi to mu ucieknę. No ale tak się nie stało bo rzucił mnie do swojego samochodu. I zamknął drzwi. 



Szarpałam za klamkę, uderzałam w szybę ale nic się nie działo.
- Przestaniesz w końcu? - warknął 
- Nie - odpowiedziałam z jadem w głosie. 
- Masz kurwa przestać albo będziesz jechała w bagażniku - powiedział jeszcze bardziej wkurzony.
- Nigdzie nie chce z tobą jechać, wypuść mnie! - krzyczałam
- Uspokój się, nic ci nie zrobię- powiedział i ruszył samochodem. Świetnie, po prostu świetnie, będę musiała jechać z nim Bóg wie gdzie. Jechaliśmy w ciszy. Spojrzałam na Dylana, był zapatrzony w drogę. Miałam okazję zobaczyć jego tatuaże. Miał wytatuowaną całą prawą rękę. Jego tatuaże przedstawiały jakieś pierdoły: deska, książka, radio, róża i jakieś chińskie litery. Ciekawiło mnie czy tylko ręce ma wytatuowane. 
- Patrzysz się - powiedział - jak będziesz chciała to mogę zdjąć koszulkę, ale musisz sobie zasłużyć.
- Super - odpowiedziałam z sarkazmem.
- Opowiedz coś o sobie - nakazał ciągle patrząc się w drogę.
- O mój Boże słynny Dylan O' Brien chce żebym mu coś o sobie powiedziała, cóż za zaszczyt skacze z radości - powiedziałam.
- Zawsze używasz tyle sarkazmu w rozmowie? - zapytał.
- Nie tylko jak z tobą rozmawiam - odpowiedziałam. 
- Wezmę to za komplement - powiedział z uśmiechem.
Debil, debil i jeszcze raz debil. Jadę z jakimś psychopatą w zamkniętym samochodzie. Cudownie.
- Miałaś mi coś opowiedzieć- znów się odezwał.
- Emmm... - udałam zamyślenie - Nie - dodałam.
- Dlaczego taka jesteś? - zapytał. Spojrzałam na niego. - Taka zamknięta, udająca twardą, ciągle chcesz się kłócić. I masz pełno tatuaży, a żadna dziewczyna taka nie jest. Myślę ze coś się wydarzyło w twoim życiu i dlatego taka jesteś. Chcę Cię poznać.- powiedział.
- Proszę Cię nie udawaj że chcesz mnie poznać. Ty tylko zaliczasz panienki i imprezujesz nic więcej. Nie obchodzi cię kto co czuję z wyjątkiem samego siebie. Martwisz się tylko o siebie. Wszyscy to wiedzą - rzuciłam.
- Ach tak. Czyli wierzysz w to co mówią inni. Myślałem, że jesteś inna ale jesteś taka jak wszyscy. Oceniasz książkę po okładce. Nie wiem po co w ogóle chciałem cie poznać i gdziekolwiek zabrać - powiedział wkurzony.
- Zatrzymaj ten jebany samochód ! - krzyknęłam.
Zrobił to co kazałam. Chciałam otworzyć drzwi ale były zamknięte. 
- Otwórz tę drzwi - warknęłam.
- Mam nadzieję ze więcej cie nie spotkam- powiedział z jadem w głosie.
Otworzył drzwi, zabrałam torbę i wysiadłam. A on odjechał . Spojrzałam gdzie jestem.
Manhattan. Nie tak źle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz